Kochanie daj mi jeszcze trochę czasu ... wiem, że Ci zależy ... wiem, że się starasz ... ale wiem też, że cierpliwość ma swoje granice ... przepraszam .......
Wczorajszy wieczór nie należał do najprzyjemniejszych. Znowu czepiałam się R. o wszystko, urwałam w połowie naszą rozmowę na gg ... czego staram się nigdy nie robić bo uważam, że to właśnie dzięki szczerej rozmowie można wyjaśnić sobie wszystko. Ale wczoraj zachowałam się jak totalnie rozkapryszona gówniara. Chodziło mi głównie o jego reakcję na pewne moje stwierdzenie (nie będę tu pisać o co chodzi bo za dużo tłumaczenia). W każdym razie przegięłam... zdaję sobie z tego sprawę. Fakt, że miałam rację, ale nie musiałam reagować tak ostro. Później dzwonił, zasypał mnie smsami, najsłodszymi jakie kiedykolwiek dostałam. Było mu strasznie głupio przez to, co powiedział. W końcu się poryczałam z tego wszystkiego.
Na dodatek moja mama powiedziała mi wczoraj coś, co strasznie mnie zraniło... pokłóciłyśmy się. I jakby tego było mało - ojciec, który po ostatniej awanturze od miesiąca się nie odzywał (u mnie w domu często są ciche dni) - wczoraj się odezwał ... a raczej zaczął drzeć mordę, że zajmuję łazienkę. Znowu się poryczałam, bo we własnym domu czuję się jak w więzieniu. Nie chcę dłużej tak żyć :(
Boże, niech już będzie czwartek ... chcę się przytulić do R. Tak mi go brakuje na codzień :(
P.S. PMS ?