Wczoraj:
godz. 18:20 - wybiegłam przed blok. Kaśka tam już na mnie czekała, a ja o mało co się nie spóźniłam bo oczywiście 5 minut przed wyjściem pomalowałam paznokcie ... nie wiem czemu ja zawsze tak robię, ale naprawdę jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zrobić tego chociaż godzinę wcześniej ;) No a wiadomo, że ze świeżo pomalowanymi pazurkami to niełatwo cokolwiek zrobić (czyt. uczesać się, włożyć kurtkę, odpiąć i zapiąć torebkę itp ;) w ten sposób by ich nie "uszkodzić" :) No ale nieważne bo widzę, że zaczynam odbiegać od tematu ;) No więc strasznie ucieszyłyśmy się z Kaśką na swój widok, bo nie widziałyśmy się już kupę czasu i mamy straszne zaległości we wspólnych plotkach i nie jesteśmy absolutnie na bieżąco jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia naszego życia :) Dlatego przez całą drogę kłapałyśmy jak nakręcone :) Okazało się, że to spotkanie klasowe ma być w takiej fajnej i strasznie przytulnej knajpce na Kazimierzu, często chodzę tam z R. więc cieszyłam się, że będę przebywać na sprawdzonym gruncie ;) Na miejsce przybyłyśmy punktualnie o 19. A tam nikogo z naszych ani widu ani słychu. No nic....zajęłyśmy największy stolik z dwiema kanapami i fotelikami. Kupiłyśmy piwko i siedzimy. Czekamy .... 5, 10, 15, 20 minut. I nic. Zaczęłyśmy się zastanawiać, co Kaśka mogła pomylić: datę, godzinę czy miejsce. Ale po głębszej analizie stwierdziłyśmy, że wszystko jest ok. Po pół godziny, ku naszej ogromnej radości, na horyzoncie pojawili się D. i M. No to były już 4 osoby :] Jakieś 10 minut później przyszedł L. a później jeszcze dołączył do nas M. Czyli ostatecznie byłam ja, Kaśka i czterech kumpli. Biorąc pod uwagę fakt, że nasza podstawówkowa klasa liczyła 21 osób to niezbyt dużo nas było jak na spotkanie klasowe :))) Heheh ale było zajebiście !! Uśmiałam się do łez, jak zaczęliśmy wspominać nasze wszystkie ekscesy i odjechane pomysły z lat szalonej młodości hahah :)) Zaplanowaliśmy kolejne spotkanie na 10 grudnia. Tym razem zatroszczymy się o to by przyszło więcej osób. I D. ma przynieść zdjęcia więc będzie ubaw :)