Miałam zły sen. Chcę o nim zapomnieć, dlatego nie będe go tutaj opisywać.
Ciekawe co mi ten dzień przyniesie? Może to dzisiaj moje uczucia zaczną w końcu współpracę z rozsądkiem ? Ale chyba nie, obawiam się, że zawsze będą się kłócić. Do mojego serca nie docierają proste argumenty, które ja naprawdę rozumiem i uważam za logiczne i sensowne. Ono żyje własnym życiem, które nie podoba mi się wcale.
Chciałabym być małym dzieckiem. Ale jakimś innym, nie sobą. Albo nawet sobą, ale nie mieszkać z moim ojcem. Być dzieckiem, żyć w kolorowym świecie beztroski i nie przejmować się niczym. A z drugiej strony chciałabym mieć już 25 lat- skończone studia i znalezioną dobrą robotę. Mieszkać sobie z kimś, kogo bym kochała i nie musieć się już użerać z ojcem. Niech się już zacznie ten rok akademicki, bo chociaż będą inne sprawy na głowie niż rozmyślanie nad swoim nieszczęściem ;)
Jeszcze tylko 2 dni praktyk. Potem jeszcze trochę wakacji. A tak a'propos wakacji - nigdy w moim życiu nie wydarzyło się tyle rzeczy naraz co w te wakacje ;) Przeżyłam skrajne emocje - od umierania z bólu i strachu (szpital) aż po fruwanie na skrzydłach szczęścia, miłości i radości. Teraz znowu mega dół, bo po fruwaniu pod niebem spadłam z hukiem na ziemię, musiałam się pogodzić (?) z faktem, że nigdy się już nie powtórzy to co było takie cudowne. Tak się to wszystko przeplata w tym głupim życiu. Jeśli teraz ma być odmiana na lepsze to ja już poproszę tą odmianę bo dłużej tak nie wytrzymam !