Komentarze: 1
Pokłóciliśmy się wczoraj z R. Znowu zawinił on ... nie mówię, że ja jestem aniołem, ale jemu jeszcze dalej do ideału. Przez pół nocy na zmianę dzwoniliśmy do siebie bo żadne z nas nie lubi zasypiać w atmosferze pełnej żalu i niedopowiedzeń. Dużo sobie wyjaśniliśmy. On twierdzi, że nigdy jeszcze tak mocno nie kochał żadnej kobiety jak mnie, że jestem dla niego całym światem. Tak właśnie powiedział. A ja pomyślałam wtedy jakby to było gdybyśmy się rozstali. I mnie potworny smutek ogarnął. Mimo wszystko kocham go. Bardzo. Czasem przez niego płaczę, ale wiem, że w połowie sama sobie jestem winna. W grę tu wchodzi głównie moja zazdrość, zaborczość, zbyt bujna wyobraźnia, wyczulenie na niesprawiedliwość, zbytnia wrażliwość i to, że do mnie musi należeć ostatnie słowo. Ale pierwszy krok w złą stronę zawsze robi on. Nieświadomie. Bo on czasem nawet nie zdaje sobie sprawy, jak ten jego krok mnie zaboli. Dopiero gdy zacznynam się kłócić - on zdaje sobie sprawę, że takie "byle co" to jednak nie było "byle co" i żałuje. A poza tym jak tu nie wybaczyć facetowi, który w takich momentach ma łzy w oczach i minę zbitego szczeniaka? W dodatku jak tu nie wybaczyć facetowi, którego się tak bardzo kocha.... A dzisiaj rano chwilkę jeszcze rozmawialiśmy na gg. Niby wszystko jest ok, ale ja nie mogłam oprzeć się okazywaniu mu odrobiny oziębłości :] Już taka wredna baba ze mnie ;)
O 17:00 umówiłam się z dwiema kumpelami z liceum na jakieś piwko czy coś. W końcu sobie porządnie poplotkujemy bo długo się nie widziałyśmy. Każda z nas ma swoje studia, swoich znajomych i jakoś mało czasu zawsze zostaje na aktywne podtrzymywanie tych starych znajomości ;) No ale my dla siebie zawsze tą chwilkę znajdziemy, choćby nie wiem co :)