Komentarze: 3
Dzisiaj sobie uświadomiłam, że jestem graślawą niezdarą. Zrobiłam małe podsumowanie różnych drobnych wydarzeń, gdzie występowałam w roli słonicy w składzie porcelany (czy jakoś tak) ;) I w ciągu ostatnich kilku tygodni uzbierało się ich trochę. Ciąg faktów dowodzących mojej niezgrabności rozpoczęło spektakularne strącenie na podłogę kufla do połowy wypełnionego piwem w mojej ulubionej knajpie. Uczyniłam to za pomocą szalika..niechcący oczywiście. I w dodatku na dowód mojej głupoty, zamiast iść jak człowiek po jakąś ścierkę i to posprzątać (albo chociaż powiedzieć barmance żeby sobie posprzątała) to uciekłam. Za mną uciekła kumpela, z którą w owej knajpie byłam (tak w ogóle to było jej piwo). A parę dni później poszłam z moim R. na obiad do jego znajomych. I wszystko było super... ale ja jak zwykle musiałam coś rozpierdzielić. Strąciłam z półki taką ładną drewnianą żyrafę, w której były jakieś długopisy czy inne ołówki ;) Wszystko się rozsypało w pizduuuu. .. Tia... dzisiaj poszłam po mojego skarba do pracy. I zahaczyłam niechcący o lampki wiszące na kracie na drzwiach (jeszcze takie świąteczne). Hm...oczywiście przestały działać :] Kumple R. popatrzyli tylko na mnie z politowaniem :D Nie wspomnę już o kilkukrotnym przewróceniu świeczki w knajpach ( na szczęście zawsze była zgaszona ...). Pewnie jeszcze wiele takich epizodów mogłabym sobie przypomnieć, ale dam sobie na razie spokój ;)
A mój stary dzisiaj przeszedł sam siebie : "umył" sobie rano zęby moją maseczką z białej glinki. O ja pierdole! ......ja rozumiem, że każdemu może się pomylić i w ogóle nołbady is perfekt ale bez przesady ....