Najnowsze wpisy, strona 25


lip 14 2003 to coś znowu do mnie powraca i nie daje...
Komentarze: 3

O ja piernicze .... myślałam, że mój koszmar już się skończył. Skasowałam wszystkie poprzednie notki, (które pisałam jeszcze od października 2002) bo myślałam, że wraz z nimi wyrzucę tamte uczucia. Prawie każda tamta notka była wypełniona moimi emocjami i uczuciami jakie żywiłam do D. Ostatnio rozmawiamy codziennie, jako "przyjaciele", ale we mnie zaczyna coś odżywać na nowo. Bardzo bym chciała jeszcze kiedyś się z nim spotkać.Nawet ostatnio o tym rozmawialiśmy i chyba w końcu do tego dojdzie, ale jeszcze nie wiadomo kiedy. Nie widzieliśmy się już prawie 3 miesiące. Chwile, jakie z nim przeżyłam, były chyba najpiękniejszymi chwilami w moim życiu. Ale oboje wiedzieliśmy, że nie damy rady tego kontynuować z pewnych względów o których pisałam w starym blogu, jeśli ktoś czytał to wie. No ale nie o tym chciałam ... Zauważyłam, że zrobiłam się strasznie wybredna jeśli chodzi o facetów. Wszystkich porównuję do D, a raczej zauważam, że do D. nie da się nikogo porównać bo on jest po prostu moim ideałem. I boję się, że jeśli nie zmienię swojego nastawienia, to nigdy się z nikim nie zwiążę. A nastawienie zmienić tudno i narazie się na to nie zapowiada. Poznaję co chwilę jakichś facetów w sieci, z niektórymi się umawiam, z niektórymi już po paru minutach nie chce mi się klikać ...i nigdy to nie jest to, bo nigdy żaden nie jest taki jak D. Nie wiem co takiego on miał w sobie, ale to coś tak głęboko mi się wbiło na dnie serca, tak mi zakręciło w głowie, że bardzo trudno się teraz tego pozbyć. Nie chcę być sama...a z drugiej strony chyba narazie nie chcę nikogo na stałe. Chcę się w końcu z nim spotkać, porozmawiać w realu, bardzo mi tego brakuje.

"How I wish, how I wish you were here ..."

bizarka : :
lip 13 2003 nie wiem co robić ...
Komentarze: 2

Rozmawiałam z M. Cały czas wypytuje mnie co do niego czuję...a raczej czy czuję cokolwiek. Pyta jakim go widze, jaki jest dla mnie i co mi siedzi w sercu. Nie umiem odpowiedzieć, zmieniam temat. Nie znamy się jeszcze zbyt dobrze, a on już twierdzi, że się we mnie zakochał. Że jestem wyjątkowa itepe itede. Owszem jest to miłe ale męczy mnie to, że on cały czas czeka na jakieś moje wyznania i deklaracje. Chciał dzisiaj do mnie przyjechać bo wie, że na razie nie mogę ruszać się z domu póki nie wyzdrowieję do końca. Ale grzecznie odmówiłam i powiedziałam, że spotkamy się jak dojdę do siebie. Nie wiem jak to wszystko odkręcić, bo on chyba myśli, że ma spore szanse u mnie.No bo ma szanse ale na razie jako przyjaciel (głupio to brzmi ale tak właśnie jest). Nie chcę go stracić :( I nie chcę go też zranić. Nie wiem co robić, na razie po prostu będę się z nim spotykać, żeby go lepiej poznać, a potem zobaczymy. Może akurat coś zaiskrzy. Nasze poprzednie spotkania wspominam bardzo miło i naprawdę nie wiem o co mi chodzi. Czy po prostu nie chcę się angażować czy może to jednak nie jest TO ... Czuję się dziwnie, jakbym sama nie wiedziała czego chcę.

bizarka : :
lip 12 2003 ..
Komentarze: 4

Wczoraj wróciłam ze szpitala. Czuję się coraz lepiej, choć jeszcze wszystko mnie boli i ledwo się ruszam. Będę miała 4 małe blizny na brzuchu...
Podczas mojego pobytu w szpitalu mogłam się przekonać, jakich mam znajomych.Wiem już, którzy są prawdziwymi, oddanymi przyjaciółmi, a którzy tylko takich grają. Po raz kolejny sprawdziło się stare przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Poza tym poznałam tam (tzn.w szpitalu)  kilku ciekawych ludzi. Jedna dziewczyna (25 lat), która leżała ze mną na sali była naprawdę wspaniała, a to co ją spotkało to po prostu koszmar. Otóż jest w 7 tygodniu ciąży i podczas badania okazało się, że miała jakąś cystę na jajniku. Lekarze na początku nie mieli pojęcia co robić bo z jednej strony pęknięcie cysty groziło zakażeniem i mogłoby się to bardzo źle skończyć zarówno dla niej jak i dla dzidziusia. A z drugiej strony operacja przeprowadzona u kobiety w ciąży jest również niebezpieczna. No ale w końcu po wielu dniach bólu, kiedy już nie mogła wytrzymać, przeprowadzili zabieg przy znieczuleniu miejscowym. Teraz nie wiadomo co będzie bo przy okazji uszkodzili jej jajnik (bo cały był okolony tą cystą) i nie wiadomo jak dalej potoczy się ciąża. Życzę jej naprawdę dużo zdrowia i szczęścia, bo to świetna dziewczyna i ma równie wspaniałego męża (poznałam go jak przychodził do niej w odwiedziny).

A tak z przyjemniejszych spraw - zapisałam się na obóz studencki z kumpelą, nie chciałyśmy na początku jechać na nic organizowanego, ale cena i warunki tego wyjazdu (fajny ośrodek z basenem, sauną, kortami w pięknie położonym miejscu + 3 posiłki dziennie)  przeszły nasze najśmielsze oczekiwania i stwierdziłyśmy, że walimy kadrę i wszelkie zorganizowane imprezy na owym wyjeździe i będziemy za małe pieniądze mogły się wyszaleć samopas (w końcu mamy już 20 lat) ;) Stwierdziłyśmy, że wystarczy nam dach nad głową, żarcie i picie ( głównie to z %) i będzie zajebiście tak jak 2 lata temu, kiedy to byłyśmy na podobnym obozie i wspominamy go do dziś. ok kończę już i idę coś zjeść.

bizarka : :
cze 30 2003 bla bla
Komentarze: 0

Polubiłam samotne wypady na miasto... Kiedyś nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji, że łażę po rynku i po sklepach sama. Po prostu nienawidziłam tego, musiałam mieć kogoś obok, z kim mogłabym zamienić słowo, pośmiać się, poodwiedzać różne ciekawe i mniej ciekawe miejsca. A teraz, kiedy zorientowałam się, że ja jako zodiakalny strzelec potrzebuję sporo ruchu, dużo więcej niż moi znajomi, stwierdziłam, że to bez sensu ciągnąć ich gdzieś ze sobą skoro ich to nie bawi tak jak mnie i nudzi po paru minutach. Więc już nie oglądam się na nikogo i jak tylko mi się zachce to jeżdżę sobie na takie właśnie samotne długaśne spacerki po mieście. I nikt mi nie mówi, że mamy iść tam a nie tam i że za długo oglądam to i tamto.  I jest super:)

A jutro idę do szpitala... :(

bizarka : :
cze 27 2003 pozory
Komentarze: 2

"I realize that nothing's as it seems ... "

Tak właśnie jest. Codziennie zdaję sobie sprawę, że coś jest całkiem inne niż mi się wydawało. Nie ma dnia żeby nie było takiego "czegoś". Życie człowieka to w większości jego wyobraźnia, to co sam sobie wykreuje w swoim umyśle. Dlatego w naszym mniemaniu rzadko kiedy coś jest zgodne z tym co rzeczywiście ma miejsce. Złudzenia, pozory, marzenia - to jest nasze życie. Nie wiemy co myślą inni ... a nawet jeśli myślimy, że wiemy, to i tak do końca nie wiemy ...ale zamotałam ;) Poza tym wszystko oceniamy subiektywnie, przez pryzmat własnych emocji i doświadczeń. Dlatego świat, który widzimy jest inny niż rzeczywistość ... świat, który widzimy to nasza wyobraźnia. Czemu to piszę? Bo po raz kolejny przekonałam się, że dałam się oszukać pozorom, dałam się oszukać mojej bujnej wyobraźni. Dlatego tak bardzo ważne jest to, czy otaczający nas ludzie są szczerzy i czy możemy im w 100% zaufać. Bo wtedy chociaż w tej kwestii nie mamy wątpliwości że coś jest naprawdę takie jakim to widzimy. 

A tak poza tym, to nie potrafię napisać tego inaczej, dlatego może to się wydać bez sensu. (a może jest bez sensu? ;) Trudno się przelewa skomplikowany tok myślenia na "papier" ;)

bizarka : :